Wracając do domu pomyślałam, że
coś musi być nie tak skoro Drake zawiózł mnie do szpitala oddalonego o 200km od
Green Way, „przeczuwał”, że akurat tam będzie kolejna kradzież krwi, a potem
uratował mnie przed policją i dziennikarzami. Zatrzymałam się na leśnym
parkingu, udając, że mam awarię samochodu. Drake zjechał za mną. Kiedy on
zaglądał do maski ja szybko przejrzałam jego telefon. Sms do Vivian Thomas.
„Wiem
gdzie ona jest. Będę jej pilnował i dam wam znać. Morris nie ucieknie.”
Musiałam przeczytać treść smsa drugi raz, żeby dotarło do mnie, że to właśnie
moje nazwisko jest tam napisane. „Dziękujemy
za pomoc, panie Black. Mam nadzieję, że przestanie kraść tą krew, że ją
powstrzymamy. Szeryf V.Thomas.” Szeryf Green Way? Nie mogłam uwierzyć, że
Drake coś knuje przeciwko mnie. Chociaż to było tak do niego podobne..
Schowałam telefon, podeszłam do niego i poczekałam, aż upewni się, że samochód
jest na chodzie. Kiedy zamknął drzwi od strony kierowcy zbliżyłam się do niego.
Włożyłam ręce pod jego skórzaną kurtkę i jeździłam nimi po jego plecach.
Uśmiechnęłam się zalotnie. Teraz to on się zbliżył, lekko nachylił. Musnęłam
jego usta, potem pozwoliłam żeby pogłębił pocałunek, a nasze języki stoczyły
walkę. Oparł mnie o samochód, odchyliłam głowę do tyłu, zszedł niżej, całował
mnie po szyi, dekolcie. Złapałam go za włosy i nachyliłam się tak jakbym miała
go znów pocałować, ale moje usta powędrowały do ucha.
-Cokolwiek kombinujesz nie uda ci
się.- wyszeptałam. Wsiadłam do samochodu i z piskiem opon wyjechałam z parkingu.
Pojechałam na północ. Jakiś czas później znów się zatrzymałam żeby zmienić
samochód.
Wszedłem
do pomieszczenia pełnego dziewczyn. Wszędzie huczała muzyka. Przywitałem się z
ludźmi, z którymi najbardziej się znałem. Zaczęto grać jedną z moich piosenek,
którą miałem ostatnio na dzwonku, czyli All around the world. Poczułem jakieś
drgania na całym ciele. Przewróciłem się na drugi bok i przetarłem zaspane
oczy. Leżący pod poduszką telefon barabanił jak tylko potrafił. Sięgnąłem po
niego i spojrzałem na ekran. Dzonił Tom, kumpel ze Stratford.
-Hallo? - zapytałem zaspanym głosem.
-Siema stary! - wrzasnął Tom tak, że odsunąłem
telefon od ucha.- Słyszałem,że jesteś w moim mieście. Wbijaj na imprezę do
Monick.
-Eee.. jest środek nocy jeżeli nie zauważyłeś.
-No i?- zaśmiał się chłopak.- Czy to problem
dla wielkiego Justina Biebera?-znów wykrzyknął moje imię tak, że natychmiast
odsunąłem telefon.
-Nie,ale Scooter mi zab...-urwałem, a potem
bez namysłu się zgodziłem.- Gdzie mam przyjechać?- spytałem z szerokim
uśmiechem na twarzy.
Jadąc
myślałam cały czas o wspólnych podróżach z Drake'iem. Ten ostatni rok spędzony
z nim był bardziej niż niezwykły. Koleś pokazał mi prawdziwy świat, zabrał mnie
wszędzie, nawet do Azji. Ale nie tylko to mu zawdzięczam, nauczył mnie jak nad
sobą panować, co to jest życie nocy i jak w nim uczestniczyć, kogo powinnam się
bać i jak zacierać za sobą ślady. Powiedział, żebym uważała na kołki z drewna,
werbenę i psy,które wyczuwają kiedy jesteśmy głodni lub żywimy się krwią
zwierząt. Wcześniejszy rok był jak horror, ale dzięki Drake'owi wszystko
opanowałam. A teraz on spiskuje przeciwko mnie z szeryf. Przejechałam tablice
informującą,że wjechałam do Stratford w stanie Ontorio. Zatrzymałam się na
poboczu na chwilę żeby przeczesać włosy i poprawić makijaż. Postanowiłam, że
nie tylko poprawie sobie make-up, ale cały humor. Miałam zamiar odwiedzić starą
znajomą Drake'a i jednocześnie moją drugą nauczycielke jak być
wampirem-Monicke. Monicka była wampirem, ale obracała się w towarzystwie ludzi
bardziej niż inni. Dużo kto o niej wiedział, jednak tak wszystkich
zahipnotyzowana, że nikt nic nikomu nie powie. Skierowałam się w stronę jej
domu. Już z daleka słychać było głośną muzyke. -Impreza,serio?- mruknęłam,
kiedy zaparkowałam na parkingu przed domem. Wyszłam, rozejrzałam się i już
miałam wsiadać do samochodu, kiedy usłyszałam uradowany głos.
-Abbie!
-Hej Monick.
-Wpadłaś
na impreze Toma?
-Nie. Nawet nie wiedziałam, że jest. Po prostu
chciałam się napić.
-Idealna
okazja. Chyba nie muszę cię zapraszać? -roześmiała się, uznała to za świetny
żart, ponieważ każdy wampir musi zostać zaproszony do domu którego właścicielem
jest człowiek. Dziewczyna zaprowadziła mnie do jej gabinetu, gdzie nie było
nikogo.- A jaki jest tego powód?
-Drake, kradzieże krwi, werbena i ścigająca
mnie szeryf. Oh, zapomniałam dodać, że Drake i szeryf współpracują.-
odpowiedziałam z sarkastycznym uśmiechem.
-Wow! No to się porobiło. Mogłaś zostać ze mną
tutaj. Tom jest niesamowity!- dziewczyna podała mi szklankę z wódką z lodem.
-A kto to
jest Tom?- zapytałam zaciekawiona.
-Mój nowy
chłopak z wieloma możliwościami. -uśmiechnęła się zalotnie, co oznaczało, że
jest świetny w łóżku-Chodź, poznasz go. I w ten sposób wyszłyśmy z biura
szukając Toma. W między czasie przeszłyśmy przez cały dom pijąc z każdym kto
nam polewał i tańcząc z kim popadnie. Przy tym wszystkim tak świetnie się
bawiłam, że zapomniałam o wszystkim co zdarzyło się w ostatnim czasie.
Zamknęłam oczy i wirowałam na parkiecie w rytm muzyki. Nawet nie wiem kiedy
Monicka złapała mnie za przegub i pociągnęła za sobą. Otworzyła szklane drzwi
prowadzące na ogród, który chciałby mieć każdy. Piękne kwiaty, labirynt z
żywopłotu, basen. Teraz wszędzie byli ludzie i stoliki na których stało jakieś
jedzenie, chodź wyglądające smakowicie oraz alkohol. Podeszłyśmy do dwóch
chłopaków. Odstawiali akurat kieliszki na stolik obok. Zaśmiali się, jeden z
nich szturchnął drugiego, kiedy nas zauważył. Więc ten podszedł, wnioskuje, że
to był Tom, bo od razu pocałował Monicke.
-Abbie to
jest właśnie Tom, a to Mike.-wskazała na chłopaka stojącego nadal przy stoliku
nalewającego wódke do kieliszków.-A to jest Abigaile.
-Siema.- powiedzieliśmy jednocześnie, co
wywołało kolejną fale śmiechu.
-Chodźcie
wypijemy i wyciągam cię na parkiet,Abigaile.-powiedział Mike, podając mi
kieliszek.
Tańczyłem
właśnie z jakąś napaloną blondynką, kiedy ją zobaczyłem. Tańczyła kawałek dalej
z jakimś chłopakiem. Z tego co pamiętam, był to Mike, jakiś kumpel Toma. Włosy
miała rozpuszczone, otulały jej twarz i co jakiś czas musiała je sobie odrzucać
do tyłu. Uśmiechając się tak szeroko wyglądała na szczęśliwą. Dziewczyna, z
którą tańczyłem odwróciła moją głowę i zdecydowanie dała mi do zrozumienia, że
jest gotowa. Jeszcze chwile temu z pewnością zabrałbym ją stąd i uprawiałbym z
nią dziki seks, którego byśmy oboje chcieli, ale teraz uśmiechnąłem się
przepraszająco i odszedłem. Potrzebowałem dużej dawki alkoholu, więc poszedłem
do barku po całą butelkę whisky i wróciłem, czekając na właściwy moment żeby
podejść. Nadarzył się dość szybko. Mike odszedł gdzieś, a ona wirowała dalej w
rytm muzyki. Podszedłem do niej i zacząłem tańczyć obok niej, a dokładniej z
tyłu, ale przodem do niej. Miała zamknięte oczy i tylko się uśmiechnęła. Pewnie
myśli, że to Mike, pomyślałem. Wziąłem kolejny spory łyk whisky i zbliżyłem się
tak, że nasze ciała stykały się. Po chwili odwróciła się do mnie, zarzuciła
ręce na moją szyję i dopiero otworzyła oczy. Była zaskoczona, ale nie cofnęła
rąk tańcząc dalej.
-Cześć
Abigaile.- szepnąłem jej do ucha i szeroko się uśmiechnąłem. Zdawała się być jeszcze
bardziej zdziwiona.
-Cześć
Justin.- odpowiedziała odwzajemniając uśmiech. Złapała za butelkę i pociągnęła
łyka. Tańczyliśmy tak dopóki nie skończyło się whisky. Wtedy Abigaile złapała
mnie za rękę i poprowadziła za sobą do jakiegoś pomieszczenia. Wyglądało na
jakiś gabinet albo coś w tym stylu. Po prawej stała kanapa, obok stolik i
szafka, a na ścianie wisiał duży obraz przedstawiający jakąś rodzinę w strojach
z XIX wieku. Po lewej stronie pokoju stało potężne biurko z lapką, a otaczały
go regały pełne książek. Na wprost drzwi było wielkie okno z kotarami po
bokach.
-Tylko
nie mów Monick, że tu byłeś. Nie lubi tu obcych. - powiedziała Abigaile
wyciągając mnie z zamyślenia. Był to ton, który mówił, żeby o nic nie pytać.
Chwile później dostałem kryształową szklankę z whisky. Nawet nie zwróciłem
uwagę na szybkość z jaką zrobiła to ta dziewczyna. - A tak w ogóle mów mi Abbie,
ok?
-Jasne.
Miło mi poznać w końcu twoje imię.-uśmiechnąłem się i usiadłem na kanapie.-
Fajny obraz.- zaśmiałem się.
-Hahaha,
powiedz to dla Monick. Byłbyś martwy, ma bzika na jego punkcie.-również się
zaśmiała.
-Co cię
sprowadza do Stratford?- powiedzieliśmy jednocześnie- Dobry, ty mów.- to
spowodowało, że jeszcze raz się zaśmialiśmy, ale teraz Abbie napiła się
siadając na biurku i wyczekująco wpatrywała się we mnie.
-Scooter
mnie tu przysłał.-powiedziałem w końcu, wzruszyłem ramionami i dodałem.- Nie
chcę tu być.
-Ja też
nie. Wolałabym być w domu, z przyjaciółką..
-To
czemu...
-Policja
mnie ściga.- przerwała mi tonem, którego już dziś użyła.- Ale Scooter ma racje,
Justin. Wiem czemu tu jesteś.- spojrzałem na nią pytająco i zmieniłem pozycje w
której siedziałem. - Jestem belieber, Justin.
Troche mnie to zdziwiło, ale nic nie
powiedziałem. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w milczeniu. Zapatrzyłem się w
podłogę, aż w końcu poczułem, że Abigaile siada obok mnie. Wyprostowałem się i
spojrzałem na nią.
-Ale nie potępiam cię za to. Widziałam cię jak
byłeś przy tym chłopcu. To nadal jesteś ty, tylko budujesz maskę żeby ludzie
nie widzieli jak cierpisz. Uciekasz.
-Skąd...
-Sama tak
robiłam. Jak tylko poczułam, że grunt pod nogami się zawala uciekłam. Wszyscy
myśleli, że umarłam. Zniszczyłam ich życie, a teraz wróciłam robiąc to samo
drugi raz. -przerwała na chwilę, po czym wstała i podeszła do okna.- Robie się
sentymentalna, nie uważasz? - zaśmiała się ponuro i wypiła kolejny łyk.
Odstawiła szklankę na biurko i wyszła.
-Co do
cholery?- mruknąłem i wyszedłem, ale nigdzie jej nie było. Zacząłem jej szukać.
Gdzieś pod ścianą spotkałem tą samą blondynką z którą wcześniej tańczyłem,
teraz całowała się z jakimś rudzielcem. Obszedłem cały dom, potem wyszedłem na
ogród. Zobaczyłem tylko jak Monicka robi malinke na szyi Toma, ale Abbie tam
nie było. Zrezygnowany poszedłem przed dom, gdzie stał mój samochód. Włożyłem
rękę do kieszeni szukając kluczy. Zamiast nich wyciągnąłem coś małego, ale
ciężkiego. Od razu rozpoznałem lusterko, które dwa dni temu znalazłem w
szpitalu.
-To chyba moje.-usłyszałem za sobą rozbawiony
głos Abigaile, odwróciłem się, a ona stała oparta o słup latarni po drugiej
stronie ulicy.