poniedziałek, 16 września 2013

5. Party in the.. Kanada

Wracając do domu pomyślałam, że coś musi być nie tak skoro Drake zawiózł mnie do szpitala oddalonego o 200km od Green Way, „przeczuwał”, że akurat tam będzie kolejna kradzież krwi, a potem uratował mnie przed policją i dziennikarzami. Zatrzymałam się na leśnym parkingu, udając, że mam awarię samochodu. Drake zjechał za mną. Kiedy on zaglądał do maski ja szybko przejrzałam jego telefon. Sms do Vivian Thomas.
 „Wiem gdzie ona jest. Będę jej pilnował i dam wam znać. Morris nie ucieknie.” Musiałam przeczytać treść smsa drugi raz, żeby dotarło do mnie, że to właśnie moje nazwisko jest tam napisane. „Dziękujemy za pomoc, panie Black. Mam nadzieję, że przestanie kraść tą krew, że ją powstrzymamy. Szeryf V.Thomas.” Szeryf Green Way? Nie mogłam uwierzyć, że Drake coś knuje przeciwko mnie. Chociaż to było tak do niego podobne.. Schowałam telefon, podeszłam do niego i poczekałam, aż upewni się, że samochód jest na chodzie. Kiedy zamknął drzwi od strony kierowcy zbliżyłam się do niego. Włożyłam ręce pod jego skórzaną kurtkę i jeździłam nimi po jego plecach. Uśmiechnęłam się zalotnie. Teraz to on się zbliżył, lekko nachylił. Musnęłam jego usta, potem pozwoliłam żeby pogłębił pocałunek, a nasze języki stoczyły walkę. Oparł mnie o samochód, odchyliłam głowę do tyłu, zszedł niżej, całował mnie po szyi, dekolcie. Złapałam go za włosy i nachyliłam się tak jakbym miała go znów pocałować, ale moje usta powędrowały do ucha.
-Cokolwiek kombinujesz nie uda ci się.- wyszeptałam. Wsiadłam do samochodu i z piskiem opon wyjechałam z parkingu. Pojechałam na północ. Jakiś czas później znów się zatrzymałam żeby zmienić samochód.

Wszedłem do pomieszczenia pełnego dziewczyn. Wszędzie huczała muzyka. Przywitałem się z ludźmi, z którymi najbardziej się znałem. Zaczęto grać jedną z moich piosenek, którą miałem ostatnio na dzwonku, czyli All around the world. Poczułem jakieś drgania na całym ciele. Przewróciłem się na drugi bok i przetarłem zaspane oczy. Leżący pod poduszką telefon barabanił jak tylko potrafił. Sięgnąłem po niego i spojrzałem na ekran. Dzonił Tom, kumpel ze Stratford.
 -Hallo? - zapytałem zaspanym głosem.
 -Siema stary! - wrzasnął Tom tak, że odsunąłem telefon od ucha.- Słyszałem,że jesteś w moim mieście. Wbijaj na imprezę do Monick.
 -Eee.. jest środek nocy jeżeli nie zauważyłeś.
 -No i?- zaśmiał się chłopak.- Czy to problem dla wielkiego Justina Biebera?-znów wykrzyknął moje imię tak, że natychmiast odsunąłem telefon.
 -Nie,ale Scooter mi zab...-urwałem, a potem bez namysłu się zgodziłem.- Gdzie mam przyjechać?- spytałem z szerokim uśmiechem na twarzy.

Jadąc myślałam cały czas o wspólnych podróżach z Drake'iem. Ten ostatni rok spędzony z nim był bardziej niż niezwykły. Koleś pokazał mi prawdziwy świat, zabrał mnie wszędzie, nawet do Azji. Ale nie tylko to mu zawdzięczam, nauczył mnie jak nad sobą panować, co to jest życie nocy i jak w nim uczestniczyć, kogo powinnam się bać i jak zacierać za sobą ślady. Powiedział, żebym uważała na kołki z drewna, werbenę i psy,które wyczuwają kiedy jesteśmy głodni lub żywimy się krwią zwierząt. Wcześniejszy rok był jak horror, ale dzięki Drake'owi wszystko opanowałam. A teraz on spiskuje przeciwko mnie z szeryf. Przejechałam tablice informującą,że wjechałam do Stratford w stanie Ontorio. Zatrzymałam się na poboczu na chwilę żeby przeczesać włosy i poprawić makijaż. Postanowiłam, że nie tylko poprawie sobie make-up, ale cały humor. Miałam zamiar odwiedzić starą znajomą Drake'a i jednocześnie moją drugą nauczycielke jak być wampirem-Monicke. Monicka była wampirem, ale obracała się w towarzystwie ludzi bardziej niż inni. Dużo kto o niej wiedział, jednak tak wszystkich zahipnotyzowana, że nikt nic nikomu nie powie. Skierowałam się w stronę jej domu. Już z daleka słychać było głośną muzyke. -Impreza,serio?- mruknęłam, kiedy zaparkowałam na parkingu przed domem. Wyszłam, rozejrzałam się i już miałam wsiadać do samochodu, kiedy usłyszałam uradowany głos.
 -Abbie!
 -Hej Monick.
-Wpadłaś na impreze Toma?
 -Nie. Nawet nie wiedziałam, że jest. Po prostu chciałam się napić.
-Idealna okazja. Chyba nie muszę cię zapraszać? -roześmiała się, uznała to za świetny żart, ponieważ każdy wampir musi zostać zaproszony do domu którego właścicielem jest człowiek. Dziewczyna zaprowadziła mnie do jej gabinetu, gdzie nie było nikogo.- A jaki jest tego powód?
 -Drake, kradzieże krwi, werbena i ścigająca mnie szeryf. Oh, zapomniałam dodać, że Drake i szeryf współpracują.- odpowiedziałam z sarkastycznym uśmiechem.
 -Wow! No to się porobiło. Mogłaś zostać ze mną tutaj. Tom jest niesamowity!- dziewczyna podała mi szklankę z wódką z lodem.
-A kto to jest Tom?- zapytałam zaciekawiona.
-Mój nowy chłopak z wieloma możliwościami. -uśmiechnęła się zalotnie, co oznaczało, że jest świetny w łóżku-Chodź, poznasz go. I w ten sposób wyszłyśmy z biura szukając Toma. W między czasie przeszłyśmy przez cały dom pijąc z każdym kto nam polewał i tańcząc z kim popadnie. Przy tym wszystkim tak świetnie się bawiłam, że zapomniałam o wszystkim co zdarzyło się w ostatnim czasie. Zamknęłam oczy i wirowałam na parkiecie w rytm muzyki. Nawet nie wiem kiedy Monicka złapała mnie za przegub i pociągnęła za sobą. Otworzyła szklane drzwi prowadzące na ogród, który chciałby mieć każdy. Piękne kwiaty, labirynt z żywopłotu, basen. Teraz wszędzie byli ludzie i stoliki na których stało jakieś jedzenie, chodź wyglądające smakowicie oraz alkohol. Podeszłyśmy do dwóch chłopaków. Odstawiali akurat kieliszki na stolik obok. Zaśmiali się, jeden z nich szturchnął drugiego, kiedy nas zauważył. Więc ten podszedł, wnioskuje, że to był Tom, bo od razu pocałował Monicke.
-Abbie to jest właśnie Tom, a to Mike.-wskazała na chłopaka stojącego nadal przy stoliku nalewającego wódke do kieliszków.-A to jest Abigaile.
 -Siema.- powiedzieliśmy jednocześnie, co wywołało kolejną fale śmiechu.
-Chodźcie wypijemy i wyciągam cię na parkiet,Abigaile.-powiedział Mike, podając mi kieliszek.

Tańczyłem właśnie z jakąś napaloną blondynką, kiedy ją zobaczyłem. Tańczyła kawałek dalej z jakimś chłopakiem. Z tego co pamiętam, był to Mike, jakiś kumpel Toma. Włosy miała rozpuszczone, otulały jej twarz i co jakiś czas musiała je sobie odrzucać do tyłu. Uśmiechając się tak szeroko wyglądała na szczęśliwą. Dziewczyna, z którą tańczyłem odwróciła moją głowę i zdecydowanie dała mi do zrozumienia, że jest gotowa. Jeszcze chwile temu z pewnością zabrałbym ją stąd i uprawiałbym z nią dziki seks, którego byśmy oboje chcieli, ale teraz uśmiechnąłem się przepraszająco i odszedłem. Potrzebowałem dużej dawki alkoholu, więc poszedłem do barku po całą butelkę whisky i wróciłem, czekając na właściwy moment żeby podejść. Nadarzył się dość szybko. Mike odszedł gdzieś, a ona wirowała dalej w rytm muzyki. Podszedłem do niej i zacząłem tańczyć obok niej, a dokładniej z tyłu, ale przodem do niej. Miała zamknięte oczy i tylko się uśmiechnęła. Pewnie myśli, że to Mike, pomyślałem. Wziąłem kolejny spory łyk whisky i zbliżyłem się tak, że nasze ciała stykały się. Po chwili odwróciła się do mnie, zarzuciła ręce na moją szyję i dopiero otworzyła oczy. Była zaskoczona, ale nie cofnęła rąk tańcząc dalej.
-Cześć Abigaile.- szepnąłem jej do ucha i szeroko się uśmiechnąłem. Zdawała się być jeszcze bardziej zdziwiona.
-Cześć Justin.- odpowiedziała odwzajemniając uśmiech. Złapała za butelkę i pociągnęła łyka. Tańczyliśmy tak dopóki nie skończyło się whisky. Wtedy Abigaile złapała mnie za rękę i poprowadziła za sobą do jakiegoś pomieszczenia. Wyglądało na jakiś gabinet albo coś w tym stylu. Po prawej stała kanapa, obok stolik i szafka, a na ścianie wisiał duży obraz przedstawiający jakąś rodzinę w strojach z XIX wieku. Po lewej stronie pokoju stało potężne biurko z lapką, a otaczały go regały pełne książek. Na wprost drzwi było wielkie okno z kotarami po bokach.
-Tylko nie mów Monick, że tu byłeś. Nie lubi tu obcych. - powiedziała Abigaile wyciągając mnie z zamyślenia. Był to ton, który mówił, żeby o nic nie pytać. Chwile później dostałem kryształową szklankę z whisky. Nawet nie zwróciłem uwagę na szybkość z jaką zrobiła to ta dziewczyna. - A tak w ogóle mów mi Abbie, ok?
-Jasne. Miło mi poznać w końcu twoje imię.-uśmiechnąłem się i usiadłem na kanapie.- Fajny obraz.- zaśmiałem się.
-Hahaha, powiedz to dla Monick. Byłbyś martwy, ma bzika na jego punkcie.-również się zaśmiała.
-Co cię sprowadza do Stratford?- powiedzieliśmy jednocześnie- Dobry, ty mów.- to spowodowało, że jeszcze raz się zaśmialiśmy, ale teraz Abbie napiła się siadając na biurku i wyczekująco wpatrywała się we mnie.
-Scooter mnie tu przysłał.-powiedziałem w końcu, wzruszyłem ramionami i dodałem.- Nie chcę tu być.
-Ja też nie. Wolałabym być w domu, z przyjaciółką..
-To czemu...
-Policja mnie ściga.- przerwała mi tonem, którego już dziś użyła.- Ale Scooter ma racje, Justin. Wiem czemu tu jesteś.- spojrzałem na nią pytająco i zmieniłem pozycje w której siedziałem. - Jestem belieber, Justin.
 Troche mnie to zdziwiło, ale nic nie powiedziałem. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w milczeniu. Zapatrzyłem się w podłogę, aż w końcu poczułem, że Abigaile siada obok mnie. Wyprostowałem się i spojrzałem na nią.
 -Ale nie potępiam cię za to. Widziałam cię jak byłeś przy tym chłopcu. To nadal jesteś ty, tylko budujesz maskę żeby ludzie nie widzieli jak cierpisz. Uciekasz.
-Skąd...
-Sama tak robiłam. Jak tylko poczułam, że grunt pod nogami się zawala uciekłam. Wszyscy myśleli, że umarłam. Zniszczyłam ich życie, a teraz wróciłam robiąc to samo drugi raz. -przerwała na chwilę, po czym wstała i podeszła do okna.- Robie się sentymentalna, nie uważasz? - zaśmiała się ponuro i wypiła kolejny łyk. Odstawiła szklankę na biurko i wyszła.
-Co do cholery?- mruknąłem i wyszedłem, ale nigdzie jej nie było. Zacząłem jej szukać. Gdzieś pod ścianą spotkałem tą samą blondynką z którą wcześniej tańczyłem, teraz całowała się z jakimś rudzielcem. Obszedłem cały dom, potem wyszedłem na ogród. Zobaczyłem tylko jak Monicka robi malinke na szyi Toma, ale Abbie tam nie było. Zrezygnowany poszedłem przed dom, gdzie stał mój samochód. Włożyłem rękę do kieszeni szukając kluczy. Zamiast nich wyciągnąłem coś małego, ale ciężkiego. Od razu rozpoznałem lusterko, które dwa dni temu znalazłem w szpitalu.
 -To chyba moje.-usłyszałem za sobą rozbawiony głos Abigaile, odwróciłem się, a ona stała oparta o słup latarni po drugiej stronie ulicy. 

wtorek, 27 sierpnia 2013

4. Podwójny przypadek

Nieświadoma planu Drake’a spotkałam się z nim pod szpitalem w London. Kazał mi czekać, więc wsiadłam do samochodu i zasnęłam. Nie rozumiałam dlaczego, ale ostatnio wiecznie byłam zmęczona. Wcześniej, gdy podróżowałam nie miałam tego problemu. Mogłam nie spać całymi tygodniami, ale teraz.. Rozbudził mnie sygnał telefonu. Lukas przysłał mi smsa.
„Obudziłem się, a ciebie nie było. Kiedy będziesz? Tęsknię..” uśmiechnęłam się do siebie i z niedowierzaniem pokręciłam głową. Ten chłopak jest niemożliwy, pomyślałam. Wrzuciłam telefon do torby i wyszłam z samochodu. Auto Drake’a stało, ale jego nie było. Westchnęłam i ruszyłam do wejścia. Znalazłam się w wielkim holu. Wszędzie byli ludzie. Niektórzy gdzieś szli, inni siedzieli na krzesłach pod ścianami. Szłam przed siebie rozglądając się i zaglądając do każdej sali chorych. Nie było go nigdzie. Będąc na końcu korytarza trafiłam na ostry dyżur. Poczułam zapach krwi. Uczucie głodu, które od dawna mi towarzyszyło nasiliło się. Pragnienie krwi, zmiana wyrazu twarzy. Teraz miałam ciemne oczy i jakby ciemne pęknięcia na mojej bladej cerze. Szybko się wycofałam i pobiegłam jak najdalej. Znalazłam się na pierwszym piętrze, gdzie kilka podekscytowanych osób szło do jednej sali. Z drugiej strony, do tej samej sali wchodzili inni. Postanowiłam, że i ja tam zajrzę. Na łóżku, obok chorego dziecka siedział uśmiechnięty, przystojny, młody chłopak. W pierwszym momencie nie rozpoznałam go, ale to chyba z wrażenia. Kiedy pożegnał się z chorym chłopcem wstał i skierował się w stronę drzwi. To był on, w dresach, nieułożonej fryzurze, ale on.
- Justin.- szepnęłam. Moje marzenia właśnie się spełniały. Chłopak uśmiechnął się do mnie smutno i wyszedł. Znalazłam go siedzącego na krześle. Płakał. - Wszystko w porządku?
- Ze mną tak. Ale widziałaś tamtego chłopca? Umiera. Nie można już nic zrobić. Tylko cud go uratuje. - załkał. Zrobiło mi się żal chłopca. Wiedziałam jak mu pomóc. Musiałam dać mu moją krew. Ale byłam taka osłabiona. Do magazynku weszła jakaś pielęgniarka. Zostawiłam Justina samego i weszłam za nią. Zahipnotyzowałam ją żeby nie krzyczała, a potem wszystko zapomniała. Złapałam jej nadgarstek, wbiłam się w niego i napiłam wystarczająco, ale tak żeby nie zrobić krzywdy kobiecie. Wróciłam do Justina. Dalej tam siedział załamany.
- Zaraz wracam.- rzuciłam, po czym weszłam do sali chłopca. Podeszłam, usiadłam koło niego, a on szepnął jedynie.
- Skończ moje cierpienie.- wiedziałam już dlaczego Justin tak się przejął.
- Chcesz żyć?- delikatnie pokiwał głową, ale sprawiło mu to olbrzymi ból.- A więc pij. - nagryzłam swój nadgarstek i przytknęłam chłopcu do ust, początkowo nie miał nawet siły podnieść głowy, ale po chwili złapał swoimi rączkami rękę i pił łapczywie. - Po tym wyzdrowiejesz, ale nie możesz nikomu nic powiedzieć. To nasza tajemnica.
Wyszłam z sali, podeszłam do Justina i przytuliłam go.
- Idź do niego. Chce cię zobaczyć.
- Zanim umrze?- zapytał sarkastycznie. - Proszę, pójdź ze mną.. – wróciliśmy do sali, gdzie chłopiec siedział uśmiechnięty na łóżku. Kiedy nas zobaczył wstał i podbiegł do Justina. Ten wziął go na ręce, odwrócił się do mnie i szepnął pytając. - Jak..?
- Cud. - wyszeptałam. Spędziliśmy z chłopcem jeszcze chwilę, aż nie przyszedł lekarz, a potem wyszliśmy. Szliśmy przez korytarz, aż doszliśmy do holu między oddziałami.
- Oddaj materiał.- powiedział stanowczo Justin łapiąc mnie dość mocno za nadgarstek.
- Jaki materiał?
- Ten co nagrałaś. Z jakiego magazynu jesteś? – oboje zamilkliśmy na chwilę, gdyż nie mogłam wydusić ani słowa, a on czekał na odpowiedź. W końcu kontynuował. – Myślisz, że fajnie nabierać tak ludzi? Najpierw kazałaś mu udawać umierającego, a potem nagrałaś to jak płaczę, tak?
- NIE! – zaczęłam się bronić. – Nie jestem żadną dziennikarką. Mówiłam ci, stał się cud. Przecież wierzysz w cudy, prawda?
- Yhy. - przytaknął i poszedł dalej. Wszedł do windy, a ja zaraz za nim. Na parterze spotkaliśmy Drake’a. Złapał mnie za nadgarstek i pociągnął za sobą.
- Zmywamy się.
- Dlaczego?
- Nie pytaj. Miałem racje. Jeżeli się nie mylę, zaraz będzie tu policja i dziennikarze. A chyba nie chcesz być widziana? Z tego co pamiętam, to nie żyjesz..
- Dupek.- rzuciłam przez zęby, wybiegliśmy wręcz ze szpitala i jak najszybciej odjechaliśmy do domu.


Ta dziewczyna była dziwna. Po tym jak zniknęła z tym mężczyzną, tak samo tajemniczym jak ona, a na holu pojawili się dziennikarze i gliny, wróciłem na oddział onkologiczny. Miałem zamiar zobaczyć co u chłopca, który jeszcze chwilę temu umierał. Tak jak go zostawiłem, tak miał się dobrze. Spał, ale koło łóżka stał lekarz i pisał coś w karcie. Z niedowierzaniem kręcił głową. Spojrzał na mnie.
- Stał się cud, Bieber. Powinieneś przyjeżdżać częściej.
- Panie doktorze, zna pan tą dziewczynę, która była tutaj. – spytałem.
- Jaka dziewczyna? Dziś u Davida byłeś tylko ty. – uśmiechnął się i wyszedł. Stałem zdziwiony przez chwilę, po czym usiadłem w fotelu i wtedy zauważyłem małe lusterko pod łóżkiem. Schyliłem się żeby je podnieść. Na otwarciu było coś wygrawerowane.
„Dla Abigaile Morris od Lukasa”
- Czyli tak się nazywasz. – zadzwonił mój telefon, był to Scooter, z którym nie chciało mi się za bardzo rozmawiać, więc po prostu go zignorowałem. Schowałem lusterko do kieszeni, ruszyłem do samochodu i wróciłem do Stratford. – Znajdę cię Abigaile Morris.- obiecałem sobie.

czwartek, 22 sierpnia 2013

3. Może nie jest tak źle...

Samochód, którym jechałem dojechał na miejsce. Zatrzymał się, a ja ze złością w oczach spojrzałem na Scooter’a. Wyjąłem słuchawki z uszu, gdy ten uśmiechnął się do mnie zachęcająco.
- Nie jestem dzieckiem.- warknąłem co spowodowało, że Scooter przestał się głupkowato uśmiechać. – Dlaczego ty mi to robisz, hę?
- Tak będzie lepiej dla ciebie. Patrz Bruce i Diane wyszli.
- Yhy. –spojrzałem w kierunku domu, stali tam i machali. Westchnąłem i zmusiłem się żeby wyjść. Szybkie przywitanie i od razu ruszyłem do swojego starego pokoju. - Już zapomniałem jak to jest być w tak małym pomieszczeniu.
- Szkoda. - usłyszałem westchnienie dziadka. Zanim się odwróciłem już go nie było, ale w drzwiach stał Scooter.
- Chyba zrobiło mu się przykro.
- No i? Jeszcze raz pytam, dlaczego ty mi to robisz?
- Nie widzisz jaki się stałeś? Nawet normalnie nie przywitałeś się z dziadkami. Tak dawno się nie widzieliście. TO ma ci pomóc zapomnieć o niej! - krzyknął wreszcie, gdy zauważył, że go ignoruje.
- Myślisz, że mały, szary pokoik w jakiejś dziurze mi w tym pomoże? Wiesz co by zadziałało? Nowy York, Vegas, Los Angeles! Dziewczyny, imprezy, alkohol!
- I może jeszcze narkotyki? Będziesz tu siedział ile będę ci kazał! Żadnych dragów, imprez i wyjeżdżania stąd! Rozumiesz?! - pokiwałem głową, drzwi się zatrzasnęły, a ja rzuciłem się na łóżko. Włączyłem muzykę żeby nie słyszeć o czym rozmawiają dziadkowie ze Scooter’em. Wpatrzyłem się w sufit i leżałem. Zacząłem myśleć o tym wszystkim co od kilku dni powtarzał mi menager. Może i miał trochę racji. Po tym jak rzuciła mnie ta modelka, Sophie, zmieniłem się. Ok, może trochę za mocno zacząłem imprezować, ale nie zaniedbywałem fanów. Bo było okropne uczucie jak ktoś oskarża cię o coś, a ty uważasz, że to wszystko bzdura. Jednak po długim czasie doszedłem do wniosku, że faktycznie zmieniłem się. Najgorsze było to, że nazwałem Stratford dziurą. Wstałem. Ubrałem szare dresy i czarny podkoszulek. Już miałem schować telefon, z którym od jakiegoś czasu nie rozstawałem się, do kieszeni, kiedy stwierdziłem, że nie będzie mi on potrzebny. Scooter i tak zabronił mi wyjeżdżania i imprezowania.
- Cześć dziadku. – przywitałem się drapiąc się za głową zawstydzony, gdy ten spojrzał na mnie zdziwiony.
- Hej Justin. Długo tam siedziałeś. Ale Scooter uprzedzał nas, że tak może być.
- Głupio wyszło, wiem. Co u pani Wilson?
- Słabo z nią ostatnio. Na pewno jest w domu…
Stałem przed drzwiami sąsiedniego domu. Zapukałem, a odgłosy dobiegające z zewnątrz oznaczały, że kobieta już idzie. Drzwi się otworzyły. Stała w nich kobieta w starszym wieku, na twarzy przybyło jej kilka zmarszczek, a postawa była lekko zgarbiona.
- Justin! – przywitała mnie radośnie, ale jej głos był starszy i bardziej schorowany jak zapamiętałem. Chwilę później kobieta zakaszlała. – Wejdź dziecko.
- Witam. – kiedy szliśmy do salonu kobieta podpierała się ściany. – Jak Pani się czuje?
- Jak każda samotna osoba w moim wieku. A co u ciebie, drogie dziecko?
- Eh, dużo. Sława zakręciła mi chyba w głowie. Bliscy nie poznają mnie, ja sam siebie nie poznaje.
- Normalne w takim wieku. Ja byłam trochę starsza niż ty na takim etapie kariery, ale też było mi ciężko.
Rozmowa z panią Wilson pomogła mi bardzo. Rozmawialiśmy długo. Kobieta była dla mnie jak druga babcia, dlatego bardzo się zmartwiłem kiedy źle się poczuła. Przypilnowałem żeby wzięła leki i poszła spać. Wróciłem do domu. Dziadkowie siedzieli w kuchni. Przywitałem się z nimi tak jak powinno przywitać się dziadków po długiej rozłące. Babcia zrobiła kolacje. Zjedliśmy, a ja poszedłem do pokoju. Postanowiłem zadzwonić do Scooter’a. Niestety nie odbierał. Dzwoniłem kilka razy, ale nadal nic, więc zostawiłem wiadomość na skrzynce.
- Jutro pojadę do London. Mam zamiar odwiedzić szpital. Dzieciakom przyda się taka wizyta. Chcę żebyś o tym wiedział.
Rano wstałem, zjadłem śniadanie, ubrałem się i pożyczyłem samochód od dziadka. Zastanawiało mnie dlaczego akurat tam chcę jechać.


Szłam niepewnie w miejsce w które kazał mi przyjść Drake. Byłam głęboko w lesie, którego tak naprawdę nigdy nie lubiłam. Stanęłam, opatuliłam się bluzą.
- Drake!- krzyknęłam z całej siły. Chwilę później pojawił się on. Był czarujący jak zawsze. Ubrany w skórzaną kurtkę oparł się o pobliskie drzewo. – Nie mogliśmy się spotkać w bardziej przytulnym miejscu?
- No niestety nie. Chyba nie chcesz rozmawiać o tych napadach na szpitale?
- Ale to nie ja! Nie jadłam od dawna!
- To mnie martwi. Mam tu coś dla ciebie. - odwrócił się, a z krzaków wyszła przerażona dziewczyna.
- Drake, nie mogę. Wypuść ją.
- Jak wolisz.- chłopak spojrzał głęboko w oczy dziewczyny, przez chwilę oboje milczeli, aż ona pokiwała głową i odeszła.- A teraz przejdźmy do szczegółów. Pojedziemy jutro do szpitala w London.
- Po co?
- Żeby zobaczyć kto stoi za tym wszystkim. Czuję, że to będzie kolejne miejsce gdzie ten ktoś uderzy.
- Dlaczego to robisz?
- Bo nie chcę kłopotów. Postanowiłem tu zostać na jakiś czas, a to może kolidować z moją dietą. 

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

2. Intryga

Znudzona czekaniem na Reachel włączyłam telewizję. Przeskakiwałam z kanału na kanał. Nie mogłam znaleźć nic ciekawego, aż doszłam do kanału, na którym leciał „Bal Maturalny”. Lepsze to niż nic, pomyślałam. Film był taki ciekawy, że zaczęłam ziewać. Zapatrzyłam się w ścianę i mimowolnie bawiłam się pierścionkiem. Usłyszałam na górze jakieś szmery, ale zignorowałam je myśląc, że to firanka.
- Zaraz, ale okno jest zamknięte.- mruknęłam i wsłuchując podeszłam powoli do drzwi salonu. Serce waliło jak szalone, a oddech miałam przyśpieszony. Stałam, czekając zaraz przy schodach. W końcu ktoś zaczął schodzić na dół. Przywarłam do ściany słysząc jedynie swój oddech. Wzięłam głęboki wdech i odwróciłam się w stronę schodów. Stanęłam twarzą w twarz ze sprawcą całego zamieszania. Pisnęłam ze strachu, ale po chwili rozpoznałam te czarne włosy, ciemne wyraziste brwi i duże oczy. Przede mną stał Lukas, młodszy brat Reachel.
- Lukas?
- Hej, Abbie..- uśmiechnął się lekko.
- Co ty tu robisz? Dlaczego nie wejdziesz do własnego domu jak każdy inny, czyli DRZWIAMI?
- Zapomniałem kluczy z internatu. A ty? Ty przecież..
- Nie żyję?- dokończyć za niego i wróciłam do salonu. - Żyję i mam się dobrze.
- To gdzie byłaś przez 2 lata?
- Tu i tam. Ale oficjalnie byłam u rodziny w Europie. – chłopak uśmiechnął się szeroko. - Nasza grzeczna Abigaile uciekła z domu?
- Niee.  Może troszeczkę. Początkowo byłam w tej Europie, ale oni tak przynudzali.. - oboje się zaśmialiśmy. - Mówiłeś, że klucze zostawiłeś w..
-Internacie. Po chorobie mamy ojciec ożenił się drugi raz. Ta babka jest okropna, wysłała mnie do szkoły z internatem. Cher się udało i była na tyle „duża” że zamieszkała sama.
- A ty biedactwo się męczysz.. – znowu się zaśmialiśmy. – Ale już niedługo. Teraz ostatni rok zaczniesz?
- Tak, po wakacjach. Ostatnia klasa. Heh, ty ją ominęłaś. Żałujesz?
- Trochę..  Ale podróże po całej Europie i nie tylko były tego warte, a do tego kasiasty, przystojny facet u twojego boku… - chłopak zrobił duże oczy, zaśmiał się i wstał.
- Co?
- Grzeczna Abigaile nie jest już dziewicą?
- Świnia! – złapałam za leżącą nieopodal poduszkę i z całą siłą rzuciłam w niego. Zrobiłam to trochę za mocno, bo Lukas ledwo ją złapał, a trafiła go w sam brzuch.
- Masz siłę.
- Taa..- mruknęłam. - Chcesz coś do żarcia? Głupie pytanie, to przecież ty.
Chwilę później przyjechała Reachel, a potem dostawca pizzy.
- Ja pójdę zapłacić.- zerwałam się i pobiegłam do chłopaka. Złapałam za karton i zajrzałam głęboko w oczy dostawcy. - Ta pizza jest za darmo. Zapłacisz za nią ze swoich, a potem o wszystkim zapomnisz. – poczym wróciłam do domu. - Życzę smacznego. – uśmiechnęłam się uroczo do znajomych. Jak dobrze manipulować ludźmi, pomyślałam.
- Jak minął wam dzień?
- Ja przesiedziałam cały w domu.- wzruszyłam ramionami i spojrzałam dyskretnie na Reachel. Ta uśmiechnęła się na znak, że rozumie. Nie chciałam żeby Lukas wiedział czym jestem, chociaż na razie.
- A mi nawet spoko. Była pani szeryf i kupowała kwiaty i to bardzo dużo. Na koniec dnia przyszedł bardzo przystojny koleś. Mówię ci Abbie, żałuj, że go nie widziałaś. - puściła oko, po czym kontynuowała. – Zastanawia mnie skąd wiedział co kupowała Szeryf no i po co jemu też potrzeba tyle werbeny. – spojrzałam zaniepokojona na Reachel. Nie mogłam uwierzyć w to co właśnie powiedziała.
- Cher, jak on miał na imię?
- Dark, Dreak, czy coś takiego.. A może Drake? Nie pamiętam.. – w tym momencie zabrakło mi tchu.


- Justin posłuchaj mnie, potrzebujesz odpoczynku!
- Scooter, teraz ty posłuchaj mnie uważnie. Powiem to tylko raz. NIE. Nie odwołam trasy.
- Nie odwołujemy jej. Tylko trochę przesuwamy. Ledwo mówisz, na playback się nie zgadzasz. Zaraz wysiądzie ci gardło. Poza tym zasługujesz na to.
- No i? Skończ już. Mam dość tych kazań. – chłopak podszedł do menagera tak blisko, ze dzieliły ich milimetry. Widząc wkurzoną minę Justina, Scooter wycofał się i usiadł na kanapie.
- Tak? A kiedy ostatnio OSOBIŚCIE byłeś na twitterze? Kiedy SAM dodałeś jakieś zdjęcie na intagrama?
- Sugerujesz, że nie dbam o fanów? - krzyknął.
- To też. Stałeś się rozpieszczonym gówniarzem, który myśli, że wszystko mu wolno. Mam ci przypomnieć ostatnią aferę z dragami?
- Nie były moje! – Justin uniósł się jeszcze bardziej, po czym walnął z całej siły pięścią w ścianę.
- Dlatego potrzebujesz odpoczynku.. Pojedziesz do Stratford, odwiedzisz dziadków..
- Scooter dlaczego mi to robisz?
- Dla twojego dobra. Może poznasz kogoś nowego, lepszego niż to całe towarzystwo, lepszego niż ona była..

- Pani Szeryf? Miała pani rację, ta Morris musi być wampirem. Próbowała mnie zahipnotyzować.
- Ale miałeś werbenę, którą ci dałam?
- Tak. Co teraz robimy?
- Czekamy na kolejny atak albo kradzież w szpitalu. – kiedy mężczyzna wyszedł postawna kobieta w mundurze odwróciła się do mężczyzny stojącego w kącie. Wyszedł on z cienia, tak że teraz idealnie widziała jego twarz. Był przystojny, miał wyraziste kości policzkowe i lekki zarost. Ciemne włosy były w nieładzie, co dodawało mu uroku, a obcisła koszulka podkreślała jego muskuły. Na przedramieniu widniał tatuaż przedstawiający ludzkie serce. Brunetka zwróciła się do niego. - Dziękuję panie Black za istotne informacje. Jak dobrze, że przybył pan do Green Way.
- Byłem w Toronto i postanowiłem przyjechać. Jak daleko sięgają pani kontakty?
- Około 200km, gdzieś do London albo Stratford. Dlaczego pan pyta?
- Tak po prostu. – mężczyzna uśmiechnął się tajemniczo, pożegnał się i wyszedł. 

sobota, 10 sierpnia 2013

Lieber Award

Nominacja od: http://shadows-are-everywhere.blogspot.com/

,,Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za “dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował"
pytania:
1. Jak masz na imię?
2. W jakim mieście mieszkasz?
3. Jakie miejsce/a chciałbyś/abyś odwiedzić?
4. Jak nazywa się twoja ulubioną książka?
5. Jak nazywa się twój idol/ idole?
6. Czym się interesujesz?
7. Czy byłeś w Londynie?
8. Jaka była twoja reakcja na nominację?
9. Jakie jest twoje marzenie?
10. Czy masz rodzeństwo?
11. Jaki masz kolor włosów?


odpowiedzi:
1. Ola.
2. Olsztyn.
3. Londyn.
4. Pretty Little Liars, Harry Potter.
5. Członkowie 1D, Justin Bieber, Miley Cyrus, Ashley Benson, Lucy Hale, Selena Gomez.
6. Czytanie i pisanie się liczy?
7. Nie.

8. Nijaka, hahah. nie no, zdziwiłam się.
9. Spotkać moich idoli i być sławna, albo wyjść za kogoś sławnego.
10. Nie.

11. Teraz taki brąz jakby, wcześniej rude, a naturalnie ciemny blond.

moje pytania:
1. Jak masz na imię?
2. Gdzie mieszkasz?
3. Ulubiony serial?
4. Ulubiony sport?
5. Jak ma na imię twój/twoja przyjaciel/przyjaciółka?
6. Jaki kolor ścian masz w pokoju?
7. Ulubiony kolor?
8. Film z napisami czy z lektorem?
9. Jaki masz kolor oczu?
10. Czy jesteś tolerancyjny wobec osób o innej orientacji?
11. Ulubiona piosenka na teraz?  


UWAGA! 
coś nowego, bo nominuję wszystkie blogi, które obserwują tego bloga, bloggerki i bloggerów, którzy czytali/czytają te opowiadanie i chcą się zaprezentować. czekam na linki w komentarzu od osób, które przyjeły moja nominację. chcę o was coś wiedzieć :)

Liebster Award

Nominacja od: http://onedirection-and-babi.blogspot.com/

Zasady :
Każdy kto dostał nominację odpowiada na jedenaście pytań, sam nominuje jedenaście blogów (nie może nominować bloga od którego dostał nominację) i zadaje także jedenaście pytań. Trzeba blogi nominowane przez siebie o tym poinformować .


Pytania:
  1. Ulubiony aktor?
  2. Masz jakieś przezwisko?
  3. Ile masz lat?
  4. Ulubiony film?
  5. Czy przeszkadzałoby ci jeśli twoja przyjaciółka/przyjaciel byłby innej orientacji seksualnej?
  6. Od kiedy zajmujesz się pisaniem?
  7. Należysz do jakiegoś fandomu?
  8. Kto jest twoim wzorem do naśladowania?
  9. Jesteś bardzo wierząca?
  10. Shippujesz kogoś? :D
  11. Czy podoba cię się twoje imię?
Odpowiedzi: 

  1. Nie mam chyba.
  2. Ruda.
  3. 15
  4. LOL
  5. Nie.
  6. Od lutego 2012.
  7. Tak. Belibers i Directioners, a reszta to jestem tylko fanką.
  8. Miley Cyrus, chyba, ale ja raczej staram się być oryginalna. Nie lubię chodzić ścieżkami innych.
  9. Już nie.
  10. Larry :D 
  11. Nie.
moje pytania:
1. Jak masz na imię?
2. Gdzie mieszkasz?
3. Ulubiony serial?
4. Ulubiony sport?
5. Jak ma na imię twój/twoja przyjaciel/przyjaciółka?
6. Jaki kolor ścian masz w pokoju?
7. Ulubiony kolor?
8. Film z napisami czy z lektorem?
9. Jaki masz kolor oczu?
10. Czy jesteś tolerancyjny wobec osób o innej orientacji?
11. Ulubiona piosenka na teraz?  


UWAGA! 
coś nowego, bo nominuję wszystkie blogi, które obserwują tego bloga, bloggerki i bloggerów, którzy czytali/czytają te opowiadanie i chcą się zaprezentować. czekam na linki w komentarzu od osób, które przyjeły moja nominację. chcę o was coś wiedzieć :)

czwartek, 4 lipca 2013

Rozdział 1

- Yhm. - wydobył się ze mnie zirytowany dźwięk. Odwróciłam głowę żeby nie patrzeć na Drake’a, który wciąż mnie podniecał. - Czemu ty zawsze tak irytujesz?
- Ja?! – mężczyzna zaśmiał się szyderczo - A dlaczego ty jesteś taka dobra w łóżku? - znowu wydobył się ze mnie zirytowany dźwięk.
- Idź już sobie, Drake. – warknęłam.
- Nie wiem czy chcę.
- Ale ja chcę Drake. Nie chcę z tobą rozmawiać. Zrozum to.
- Jak chcesz. - wzruszył ramionami i już go nie było. Moje oczy zauważyły lekki, rozmazany cień, kiedy się przemieszczał. Drake zatrzymał się na dachu sąsiedniego domu. Kiedy zobaczył, że go widzę zeskoczył i zniknął.
Znowu usiadłam na schodach, włożyłam słuchawki do uszu, a słowa piosenki ogarnęły wszystkie moje myśli.

Who’s gonna make you fall in love
I know you got your wall wrapped on all the way around your heart
You’re not gon’ be scared at all, oh my love
But you can’t fly unless it lets ya,
You can’t fly unless it lets ya, so fall

I will catch you if you fall
I will catch you if you fall
I will catch you if you fall
But if you spread your wings
You can fly away with me
But you can’t fly unless it lets ya,
You can’t fly unless it lets ya so fall

Oparłam głowę o ścianę i wpatrywałam się w ciemność. Niebo było zachmurzone, więc nie było ani jednej smugi światła księżyca. Normalny człowiek nie widziałby nic, co jest oddalone o więcej niż 2m. Ale ja nie jestem normalnym człowiekiem i widzę o wiele więcej. Patrzenie na kwiaty kołyszące się na lekkim wietrze, którego i tak nie odczuwałam, sprawiło, że zrobiłam się senna. Powoli zaczęłam zamykać oczy, aż w końcu przestałam słyszeć muzykę.
Obudziło mnie pieczenie skóry. Było coraz bardziej bolesne. Otworzyłam oczy i dotknęłam policzka, który piekł bardziej. Skóra była jakby spalona. Spojrzałam na niebo. Słońce już wzeszło. Promienie były już dość mocne i docierały do schodów na których siedziałam. Otulały prawie całe moje ciało. A ono piekło coraz bardziej. W wampirzym tempie wstałam i wbiegłam do domu. Zasłoniłam rolety w oknach, co jeszcze bardziej podpaliło moją skórę. Schowałam się w miejscu gdzie nie było promieni słonecznych. Podeszłam do lustra. Wyglądałam okropnie. Twarz i szyja były prawie zwęglone. Spojrzałam na ręce. Było to samo, ale na lewej ręce nie miałam małego pierścionka z niebieskim szafirem.
-Drake. - warknęłam. – Musisz mieć ze mnie wielki ubaw.
Usiadłam na ziemi w kącie, żeby być pewną, że słońce tu nie dotrze. Nie mogłam nawet iść po telefon, który został na schodach, napisać do Drake’a. Skóra przestawała piec, a jej kolor wracał do normy. Nienawiść do chłopaka zastąpił smutek i rozżalenie. Zaczęłam płakać. Schowałam głowę na kolanach i zaczęłam histerycznie płakać. W pewnym momencie tak mnie to zdenerwowało, że w zawrotnym tempie wróciłam na dwór, zabrałam telefon i wróciłam do kąta, w którym siedziałam wcześniej. Byłam tak zła, że nawet nie czułam bólu. Wystukałam numer, który znałam już na pamięć.
- Musimy porozmawiać. - powiedziałam ze złością.
- Teraz chcesz rozmawiać? Przerwałaś mi posiłek.
- Oj, przepraszam.- odpowiedziałam z sarkazmem.- Czyżby krew z torebki? Aż tak upadłeś?!
- Nie. Krew prosto z ciepłej żyły. Przyjdź do mnie. Zostało jeszcze.- chłopak zaśmiał się cicho - A nie, poczekaj. Przecież zabrałem Ci pierścień.
- Oddaj mi go, Drake.
- Po co ci on? Czyżbyś nie mogła wrócić do normalnego życia, o którym tak marzysz?
- Dlaczego mi to robisz Drake? Oddaj po prostu pierścień i pozwól mi być dawną sobą.
W tym momencie usłyszałam kilka krótkich sygnałów mówiących o tym, że chłopak się rozłączył. Podciągnęłam kolana i czekałam, aż Reachel się obudzi. W końcu zeszła na dół, a kiedy mnie zobaczyła od razu podbiegła w moim kierunku.
- Dlaczego tu siedzisz?
- Bo w większości salonu są promienie słoneczne. Muszę iść gdzieś, gdzie nie ma światła.
- Piwnica?
- Może być. Tylko proszę, otwórz drzwi i zaraz tam przyjdź. - kiedy dziewczyna zrobiła o co prosiłam najszybciej jak potrafiłam zbiegłam do piwnicy.
- Szybka jesteś. Ale powiedz, o co w tym wszystkim chodzi. - spytała zdenerwowana.
- Nie mogę wychodzić na słońce. - odpowiedziałam obojętnie.
- Ale wczoraj byłaś.
- Tak, ale wczoraj miałam pierścień. Został mi zabrany i patrz, już nie mogę. - zaśmiałam się nerwowo i zaczęłam chodzić w tę i z powrotem. Reachel patrzyła na mnie zdezorientowanym wzrokiem, więc westchnęłam i zaczęłam jej tłumaczyć. - Dzienne słońce pali naszą skórę, co powoduje śmierć w potwornych męczarniach. Jednak niektórzy z nas mają pierścienie, naszyjniki, czy coś w tym stylu z niebieskim szafirem. To nas chroni.
- Teraz rozumiem. Czyli…
- Czyli dopóki jest jasno, a ja nie mam pierścienia nie mogę stąd wyjść. - dokończyłam.
- OK. – powiedziała rozbawiona Reachel. – To ja idę się ubierać, a potem lecę do pracy.
- Haha, bardzo śmieszne.- pokazałam jej język, a dziewczyna wyszła.
Przez większość dnia grałam w gry na telefonie i słuchałam muzyki. W końcu rozładowała mi się bateria. Przysnęłam, a kiedy obudziłam się weszłam na górę żeby sprawdzić jak jest na dworze. Było już na tyle ciemno, że mogłam wyjść.  Poszłam do łazienki, wzięłam prysznic, a potem wyciągnęłam z szafy Reachel bluzkę i jeansy i  ubrałam je.
- Jak zawsze idealnie pasuje. – uśmiechnęłam się do siebie. Zeszłam na dół, po czym wyszłam na balkon. Na wycieraczce coś błysnęło. Schyliłam się, żeby to podnieść. Było to nic innego, jak mój pierścień. 

czwartek, 27 czerwca 2013

Prolog

Czerwone, zachodzące słońce. Bezchmurne niebo i zielona trawa w ogródku. Patrzę w niebo obojętnym wzrokiem. Lekki powiew wiatru ochładza delikatnie moją nagrzaną i rozpaloną w upale skórę. Ciszę przerywa jakiś wróbel, który przyleciał i usiadł na pobliskim daszku. Słyszę jak ćwierka, jak oddycha, jak bije jego małe serduszko. Miarowe, głośne uderzenia. Spojrzał na mnie i od razu poderwał się do lotu. Już nawet on wie, że trzeba ode mnie uciekać, myślę. Gdzieś w oddali zaparkował samochód. Silnik zgasł, trzasnęły drzwi. Obcasy w szybkim tempie stukały o chodnik raz po raz. Dziewczyna włożyła kluczyk do drzwi, przekręciła go i weszła do mieszkania. Dopiero po chwili musiała zorientować się, że siedzę na schodach od ogródka. Otworzyła drzwi balkonowe, stanęła w drzwiach i czekała.
- Słyszę cię. - powiedziałam patrząc w dal.- Słyszałam jak szłaś, jak przekręcałaś kluczyk, słyszę jak oddychasz.
- Witaj Abigaile. Dawno się nie widziałyśmy.
- Cześć Reachel. Tęskniłaś za mną?
- A jak myślisz? Jak mogłaś mi to zrobić te kilka lat temu?
- Dokładnie jutro miną 2 lata. - uśmiechnęłam się, nadal nie patrząc na nią.
- Och, dziękuję za precyzję. Myślałam, że nie żyjesz. Wracam z komisariatu, policja pytała się o ciebie. Dopiero jak dziś pokazali mi twoje zdjęcie i powiedzieli, że jesteś podejrzana o kradzież w banku krwi…
- To nie ja! Nawet tam wtedy nie byłam! - zerwałam się i w mgnieniu oka byłam już przy Reachel. Dziewczyna musiała się nieźle przestraszyć, bo od razu cofnęła się o kilka kroków.
- Dlaczego się nie odezwałaś?
- Chcesz wiedzieć? Moje życie zmieniło się o 360°. Bałam się sama siebie. Myślałam tylko o jednym, o zabijaniu. Nie mogłam wychodzić na słońce. - mówiłam łamiącym się głosem, a łzy napłynęły mi do oczu - Ono mnie zabijało. Nie byłam sobą. Wyjechałam szukać innych takich jak ja. Ale myślałam o tobie każdego dnia
- Brakowało mi cię Abbie. Byłaś moją jedyną najlepszą przyjaciółką. Nie ma drugiej takiej osoby. - dziewczyna podeszła i przytuliła mnie. Obie zaczęłyśmy płakać. Stałyśmy tak kilka minut.
- Chcesz kawy? - zapytała Reachel. Pokiwałam głową uśmiechając się przez łzy. Dziewczyna poszła do kuchni, ale ja nadal stałam przy drzwiach. Po chwili Reachel spojrzała na mnie zdziwiona.- No wejdź, dziewczyno.
Zrobiłam niepewny krok w przód. Przeszłam przez próg. Uśmiechnęłam się prawie niezauważalnie. Szybko przeszłam do kuchni i usiadłam na krześle. Kiedy Reachel zauważyła mnie znowu się wystraszyła.
 - Przepraszam. - szepnęłam.
Przegadałyśmy kilka godzin, ale w pewnym momencie Reachel była taka zmęczona, że kazałam jej iść spać. Pościeliła mi kanapę na dole, a sama poszła do swojej sypialni. Położyłam się w łóżku i słuchałam jak oddycha. Szybko zasnęła, czego nie mogłam zrobić ja. W końcu wyszłam na schody. Usiadłam i wpatrywałam się w księżyc. Włączyłam muzykę na słuchawkach. W kółko puszczałam „Believe”. Kiedyś muszę go poznać, pomyślałam. Zamyśliłam się. W pewnym momencie usłyszałam jakiś szum. Wyłączyłam piosenkę i nasłuchiwałam. Znowu. Gdzieś przemknął jakiś cień. Powoli wstałam, spojrzałam na dach i znowu przed siebie. Raptownie przede mną stanął chłopak.
- Witaj aniołku.
- Co ty wyprawiasz Drake? Jesteś bezszelestny i do tego taki szybki.. Mogłeś podejść normalnie.
- To kolejna zaleta bycia wampirem, kochanie. Powinnaś o tym wiedzieć. - powiedział z uśmiechem.