Nieświadoma planu Drake’a spotkałam
się z nim pod szpitalem w London. Kazał mi czekać, więc wsiadłam do samochodu i
zasnęłam. Nie rozumiałam dlaczego, ale ostatnio wiecznie byłam zmęczona.
Wcześniej, gdy podróżowałam nie miałam tego problemu. Mogłam nie spać całymi
tygodniami, ale teraz.. Rozbudził mnie sygnał telefonu. Lukas przysłał mi smsa.
„Obudziłem się, a ciebie nie
było. Kiedy będziesz? Tęsknię..” uśmiechnęłam
się do siebie i z niedowierzaniem pokręciłam głową. Ten chłopak jest
niemożliwy, pomyślałam. Wrzuciłam telefon do torby i wyszłam z samochodu. Auto
Drake’a stało, ale jego nie było. Westchnęłam i ruszyłam do wejścia. Znalazłam
się w wielkim holu. Wszędzie byli ludzie. Niektórzy gdzieś szli, inni siedzieli
na krzesłach pod ścianami. Szłam przed siebie rozglądając się i zaglądając do
każdej sali chorych. Nie było go nigdzie. Będąc na końcu korytarza trafiłam na
ostry dyżur. Poczułam zapach krwi. Uczucie głodu, które od dawna mi
towarzyszyło nasiliło się. Pragnienie krwi, zmiana wyrazu twarzy. Teraz miałam
ciemne oczy i jakby ciemne pęknięcia na mojej bladej cerze. Szybko się
wycofałam i pobiegłam jak najdalej. Znalazłam się na pierwszym piętrze, gdzie
kilka podekscytowanych osób szło do jednej sali. Z drugiej strony, do tej samej
sali wchodzili inni. Postanowiłam, że i ja tam zajrzę. Na łóżku, obok chorego
dziecka siedział uśmiechnięty, przystojny, młody chłopak. W pierwszym momencie
nie rozpoznałam go, ale to chyba z wrażenia. Kiedy pożegnał się z chorym
chłopcem wstał i skierował się w stronę drzwi. To był on, w dresach, nieułożonej
fryzurze, ale on.
- Justin.- szepnęłam. Moje marzenia
właśnie się spełniały. Chłopak uśmiechnął się do mnie smutno i wyszedł.
Znalazłam go siedzącego na krześle. Płakał. - Wszystko w porządku?
- Ze mną tak. Ale widziałaś tamtego
chłopca? Umiera. Nie można już nic zrobić. Tylko cud go uratuje. - załkał.
Zrobiło mi się żal chłopca. Wiedziałam jak mu pomóc. Musiałam dać mu moją krew.
Ale byłam taka osłabiona. Do magazynku weszła jakaś pielęgniarka. Zostawiłam
Justina samego i weszłam za nią. Zahipnotyzowałam ją żeby nie krzyczała, a
potem wszystko zapomniała. Złapałam jej nadgarstek, wbiłam się w niego i
napiłam wystarczająco, ale tak żeby nie zrobić krzywdy kobiecie. Wróciłam do
Justina. Dalej tam siedział załamany.
- Zaraz wracam.- rzuciłam, po czym
weszłam do sali chłopca. Podeszłam, usiadłam koło niego, a on szepnął jedynie.
- Skończ moje cierpienie.-
wiedziałam już dlaczego Justin tak się przejął.
- Chcesz żyć?- delikatnie pokiwał
głową, ale sprawiło mu to olbrzymi ból.- A więc pij. - nagryzłam swój nadgarstek
i przytknęłam chłopcu do ust, początkowo nie miał nawet siły podnieść głowy,
ale po chwili złapał swoimi rączkami rękę i pił łapczywie. - Po tym
wyzdrowiejesz, ale nie możesz nikomu nic powiedzieć. To nasza tajemnica.
Wyszłam z sali, podeszłam do
Justina i przytuliłam go.
- Idź do niego. Chce cię zobaczyć.
- Zanim umrze?- zapytał
sarkastycznie. - Proszę, pójdź ze mną.. – wróciliśmy do sali, gdzie chłopiec
siedział uśmiechnięty na łóżku. Kiedy nas zobaczył wstał i podbiegł do Justina.
Ten wziął go na ręce, odwrócił się do mnie i szepnął pytając. - Jak..?
- Cud. - wyszeptałam. Spędziliśmy z
chłopcem jeszcze chwilę, aż nie przyszedł lekarz, a potem wyszliśmy. Szliśmy
przez korytarz, aż doszliśmy do holu między oddziałami.
- Oddaj materiał.- powiedział
stanowczo Justin łapiąc mnie dość mocno za nadgarstek.
- Jaki materiał?
- Ten co nagrałaś. Z jakiego
magazynu jesteś? – oboje zamilkliśmy na chwilę, gdyż nie mogłam wydusić ani
słowa, a on czekał na odpowiedź. W końcu kontynuował. – Myślisz, że fajnie
nabierać tak ludzi? Najpierw kazałaś mu udawać umierającego, a potem nagrałaś
to jak płaczę, tak?
- NIE! – zaczęłam się bronić. – Nie
jestem żadną dziennikarką. Mówiłam ci, stał się cud. Przecież wierzysz w cudy,
prawda?
- Yhy. - przytaknął i poszedł dalej.
Wszedł do windy, a ja zaraz za nim. Na parterze spotkaliśmy Drake’a. Złapał
mnie za nadgarstek i pociągnął za sobą.
- Zmywamy się.
- Dlaczego?
- Nie pytaj. Miałem racje. Jeżeli
się nie mylę, zaraz będzie tu policja i dziennikarze. A chyba nie chcesz być
widziana? Z tego co pamiętam, to nie żyjesz..
- Dupek.- rzuciłam przez zęby,
wybiegliśmy wręcz ze szpitala i jak najszybciej odjechaliśmy do domu.
Ta dziewczyna była dziwna. Po tym
jak zniknęła z tym mężczyzną, tak samo tajemniczym jak ona, a na holu pojawili
się dziennikarze i gliny, wróciłem na oddział onkologiczny. Miałem zamiar
zobaczyć co u chłopca, który jeszcze chwilę temu umierał. Tak jak go
zostawiłem, tak miał się dobrze. Spał, ale koło łóżka stał lekarz i pisał coś w
karcie. Z niedowierzaniem kręcił głową. Spojrzał na mnie.
- Stał się cud, Bieber. Powinieneś
przyjeżdżać częściej.
- Panie doktorze, zna pan tą
dziewczynę, która była tutaj. – spytałem.
- Jaka dziewczyna? Dziś u Davida
byłeś tylko ty. – uśmiechnął się i wyszedł. Stałem zdziwiony przez chwilę, po
czym usiadłem w fotelu i wtedy zauważyłem małe lusterko pod łóżkiem. Schyliłem
się żeby je podnieść. Na otwarciu było coś wygrawerowane.
„Dla Abigaile Morris od Lukasa”
- Czyli tak się nazywasz. –
zadzwonił mój telefon, był to Scooter, z którym nie chciało mi się za bardzo
rozmawiać, więc po prostu go zignorowałem. Schowałem lusterko do kieszeni,
ruszyłem do samochodu i wróciłem do Stratford. – Znajdę cię Abigaile Morris.-
obiecałem sobie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz