wtorek, 27 sierpnia 2013

4. Podwójny przypadek

Nieświadoma planu Drake’a spotkałam się z nim pod szpitalem w London. Kazał mi czekać, więc wsiadłam do samochodu i zasnęłam. Nie rozumiałam dlaczego, ale ostatnio wiecznie byłam zmęczona. Wcześniej, gdy podróżowałam nie miałam tego problemu. Mogłam nie spać całymi tygodniami, ale teraz.. Rozbudził mnie sygnał telefonu. Lukas przysłał mi smsa.
„Obudziłem się, a ciebie nie było. Kiedy będziesz? Tęsknię..” uśmiechnęłam się do siebie i z niedowierzaniem pokręciłam głową. Ten chłopak jest niemożliwy, pomyślałam. Wrzuciłam telefon do torby i wyszłam z samochodu. Auto Drake’a stało, ale jego nie było. Westchnęłam i ruszyłam do wejścia. Znalazłam się w wielkim holu. Wszędzie byli ludzie. Niektórzy gdzieś szli, inni siedzieli na krzesłach pod ścianami. Szłam przed siebie rozglądając się i zaglądając do każdej sali chorych. Nie było go nigdzie. Będąc na końcu korytarza trafiłam na ostry dyżur. Poczułam zapach krwi. Uczucie głodu, które od dawna mi towarzyszyło nasiliło się. Pragnienie krwi, zmiana wyrazu twarzy. Teraz miałam ciemne oczy i jakby ciemne pęknięcia na mojej bladej cerze. Szybko się wycofałam i pobiegłam jak najdalej. Znalazłam się na pierwszym piętrze, gdzie kilka podekscytowanych osób szło do jednej sali. Z drugiej strony, do tej samej sali wchodzili inni. Postanowiłam, że i ja tam zajrzę. Na łóżku, obok chorego dziecka siedział uśmiechnięty, przystojny, młody chłopak. W pierwszym momencie nie rozpoznałam go, ale to chyba z wrażenia. Kiedy pożegnał się z chorym chłopcem wstał i skierował się w stronę drzwi. To był on, w dresach, nieułożonej fryzurze, ale on.
- Justin.- szepnęłam. Moje marzenia właśnie się spełniały. Chłopak uśmiechnął się do mnie smutno i wyszedł. Znalazłam go siedzącego na krześle. Płakał. - Wszystko w porządku?
- Ze mną tak. Ale widziałaś tamtego chłopca? Umiera. Nie można już nic zrobić. Tylko cud go uratuje. - załkał. Zrobiło mi się żal chłopca. Wiedziałam jak mu pomóc. Musiałam dać mu moją krew. Ale byłam taka osłabiona. Do magazynku weszła jakaś pielęgniarka. Zostawiłam Justina samego i weszłam za nią. Zahipnotyzowałam ją żeby nie krzyczała, a potem wszystko zapomniała. Złapałam jej nadgarstek, wbiłam się w niego i napiłam wystarczająco, ale tak żeby nie zrobić krzywdy kobiecie. Wróciłam do Justina. Dalej tam siedział załamany.
- Zaraz wracam.- rzuciłam, po czym weszłam do sali chłopca. Podeszłam, usiadłam koło niego, a on szepnął jedynie.
- Skończ moje cierpienie.- wiedziałam już dlaczego Justin tak się przejął.
- Chcesz żyć?- delikatnie pokiwał głową, ale sprawiło mu to olbrzymi ból.- A więc pij. - nagryzłam swój nadgarstek i przytknęłam chłopcu do ust, początkowo nie miał nawet siły podnieść głowy, ale po chwili złapał swoimi rączkami rękę i pił łapczywie. - Po tym wyzdrowiejesz, ale nie możesz nikomu nic powiedzieć. To nasza tajemnica.
Wyszłam z sali, podeszłam do Justina i przytuliłam go.
- Idź do niego. Chce cię zobaczyć.
- Zanim umrze?- zapytał sarkastycznie. - Proszę, pójdź ze mną.. – wróciliśmy do sali, gdzie chłopiec siedział uśmiechnięty na łóżku. Kiedy nas zobaczył wstał i podbiegł do Justina. Ten wziął go na ręce, odwrócił się do mnie i szepnął pytając. - Jak..?
- Cud. - wyszeptałam. Spędziliśmy z chłopcem jeszcze chwilę, aż nie przyszedł lekarz, a potem wyszliśmy. Szliśmy przez korytarz, aż doszliśmy do holu między oddziałami.
- Oddaj materiał.- powiedział stanowczo Justin łapiąc mnie dość mocno za nadgarstek.
- Jaki materiał?
- Ten co nagrałaś. Z jakiego magazynu jesteś? – oboje zamilkliśmy na chwilę, gdyż nie mogłam wydusić ani słowa, a on czekał na odpowiedź. W końcu kontynuował. – Myślisz, że fajnie nabierać tak ludzi? Najpierw kazałaś mu udawać umierającego, a potem nagrałaś to jak płaczę, tak?
- NIE! – zaczęłam się bronić. – Nie jestem żadną dziennikarką. Mówiłam ci, stał się cud. Przecież wierzysz w cudy, prawda?
- Yhy. - przytaknął i poszedł dalej. Wszedł do windy, a ja zaraz za nim. Na parterze spotkaliśmy Drake’a. Złapał mnie za nadgarstek i pociągnął za sobą.
- Zmywamy się.
- Dlaczego?
- Nie pytaj. Miałem racje. Jeżeli się nie mylę, zaraz będzie tu policja i dziennikarze. A chyba nie chcesz być widziana? Z tego co pamiętam, to nie żyjesz..
- Dupek.- rzuciłam przez zęby, wybiegliśmy wręcz ze szpitala i jak najszybciej odjechaliśmy do domu.


Ta dziewczyna była dziwna. Po tym jak zniknęła z tym mężczyzną, tak samo tajemniczym jak ona, a na holu pojawili się dziennikarze i gliny, wróciłem na oddział onkologiczny. Miałem zamiar zobaczyć co u chłopca, który jeszcze chwilę temu umierał. Tak jak go zostawiłem, tak miał się dobrze. Spał, ale koło łóżka stał lekarz i pisał coś w karcie. Z niedowierzaniem kręcił głową. Spojrzał na mnie.
- Stał się cud, Bieber. Powinieneś przyjeżdżać częściej.
- Panie doktorze, zna pan tą dziewczynę, która była tutaj. – spytałem.
- Jaka dziewczyna? Dziś u Davida byłeś tylko ty. – uśmiechnął się i wyszedł. Stałem zdziwiony przez chwilę, po czym usiadłem w fotelu i wtedy zauważyłem małe lusterko pod łóżkiem. Schyliłem się żeby je podnieść. Na otwarciu było coś wygrawerowane.
„Dla Abigaile Morris od Lukasa”
- Czyli tak się nazywasz. – zadzwonił mój telefon, był to Scooter, z którym nie chciało mi się za bardzo rozmawiać, więc po prostu go zignorowałem. Schowałem lusterko do kieszeni, ruszyłem do samochodu i wróciłem do Stratford. – Znajdę cię Abigaile Morris.- obiecałem sobie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz